Spójrz, Frygu, córę Zeusa jaki ból uciska.
Płaczmy — i niechaj gród nasz strasznemi okrzyki
Napełnia dzieci, starce, młódź i wojowniki!
Czyż ma umrzeć Helena złotogłowa? Czyli
Bogowie, o Atrydo, w twój dom uderzyli?
Heleno, wróć do życia! Zlituj się nademną —
Jam twój gniew spowodował — i bojaźń tajemną —
I, zburzywszy spokojną izb twoich pogodę —
Obraziłem cię — mam więc nienawiść w nagrodę —
Lecz Wenus moje kroki wiodła, o królowo,
Żałuj mię, córo Ledy — i nie karz surowo!
Im wyższa mi twa piękność — słodsza twa obecność —
Tembardziej, w czci głębokiej, czuję swoją niecność.
Wybacz, wracam do Troi, przez morze ogromne —
I bogom nieposłuszny odjadę, zapomnę!
Szczęsny, jeśli przez litość, gdy wpłynę na morze
Jeden dzień w swej pamięci przechowasz mię może.
Uchodźmy! Łza mi w oczach — gorszą falą stanie
Heleno — przyjm ostatnie moje pożegnanie.
Czczę i kocham cię! Żegnaj, chwało Grecyi świetną.
Boski gościu, zaiste dusza twa szlachetna.
Szczęśliwym bądź! Ja dzięki składam twym zamiarom
Żeś w swej młodej mądrości — kres położył marom.
Godnyś bogów, zkąd idzie twój ród starożytny,
A zwalczyć siebie — czyn to bohatersko-szczytny.