2/3 roku już minęło, nie wiem kiedy... Tyle jest rzeczy, które chciałabym zrobić, więc muszę wybierać. Wbrew pozorom, pisanie na blogu też wymaga choć odrobiny czasu, dlatego też tak dawno nic nie napisałam...
Cośtam się zrobiło przez te miesiące.
Kupiłam bardzo grubą włóczkę, second hand, nie wiem co to jest, trochę gryzie, więc może wełna? Zrobiłam coś, co używam jako cchodniczek przy kanapie. Jeszcze nie prałam, zastanawiam się, że jeżeli jest to jednak wełna to może wyprać w wysokiej temperaturze i zobaczyć, czy się ładnie może sfilcuje?
Też bardzo gruba włóczka, też second hand - bardzo miła i mięciutka - wyszło takie coś o średnicy 65 cm, może być ewentualnie do łazienki jako mały chodniczek.
Drugi z bardzo podobnej włóczki (to samo źródło) 40x75, wielkość ograniczona, jak i przy poprzednim, ilością.
W pewnym momencie zorientowałam się, że nie mam łapek do garnków, wygrzebałam bawełnę i wydziergałam - przy okazji jakiejś podróży wydaje mi się. Ze względu na zastosowany wzór trochę się skręcają, nawet po praniu - ale doszłam do wniosku, że wcale to źle nie wygląda, a w użytkowaniu wszak wcale nie przeszkadza.
Taki abażur popełniłam - nie do końca mi się podoba, ale dobrze się sprawdza przy tej lampie.
Bardzo podobała mi się ta lampa w second handzie i cenę miała również bardzo korzystną. Ale niestety nie miała abażurów. Trzeba było dorobić.
Takie drobiazgi dla urodzonego w lutym chłopczyka. Nie było do końca wiadomo, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka, więc kolorystyka neutralna.