Jeszcze nie oficjalnie, ale właściwie już jesteśmy po przeprowadzce...
Wszystko trwało dwa tygodnie, z czego samo przeprowadzanie się prawie 3 dni (2,5 właściwie).
Szybka decyzja, krótki czas na oswojenie się z tą myślą, szybkie pakowanie i jeszcze szybsze przerzucenie wszystkiego z mieszkania do mieszkania. Odległość- dwie klatki. Blok- ten sam.
Stary numer mieszkania- 49, nowy- 13.
Co poza widokiem się zmieniło?
A no mamy jeden pokój więcej :)
Kuchnia jest większa.
Z pierwszego piętra spadliśmy na parter.
Balkon jest taki sam, piwnica większa.
Mamy zdecydowanie miej gratów, ale czeka nas jeszcze przeprowadzenie piwnicy i to będzie mega wyzwanie...Czekamy, aż opróżnią śmietnik, bo nasze śmieci zajmą baaardzo dużo miejsca...Cóż mogę powiedzieć? Zapraszamy w odwiedziny na nocówki- mamy teraz dużo miejsca dla gości :)
Czeka nas jeszcze złożenie szafy, przeniesienie pawlacza i ogarnięcie życia bez jednej szafy, która mieściła w sobie dość istotną część naszego dobytku. W sumie to masakra, bo nie mamy teraz gdzie wieszać miliona koszul mojego męża i całej masy starych płaszczy i kurtek o_0.
W każdym razie czekam na dogodną chwilę, by zaprosić Starych Sąsiadów na kawę (na razie jeszcze jest bajzel). Musimy się zameldować, wymeldować, podpisać milion nowych umów w związku z mediami no i zacząć żyć w nowym miejscu.
Dziwnie, ale też super, bo przestrzeń zrobiła się dziwnie spora... :)
Pozdrawiam Was serdecznie :)