... wiosna po tygodniowym urlopie, a od mojego urlopu dzielą mnie tylko cztery dni pracujące, więc choć globalnie nadal dryfujemy w stronę katastrofy, a u sterów światowych mocarstw stoją szaleńcy, to lokalnie, na moim prywatnym podwórku, zrobiło się całkiem miło. Szkody z ochłodzenia i przymrozków wydają się umiarkowane, rzodkiewka rośnie, w pozostałych rządkach też powoli kiełkują zielone łodyżki... co będzie to będzie... A jak nie będzie to trudno.
Byliśmy dziś w lesie. Nie mam nic nowego, ale powiem Wam, że ten sweter to bez wątpienia mój tegoroczny hit. Wydziergany bez planu i oczekiwań, ze starej, wątłej jakości włóczki akrylowej okazał się dla mnie idealny w tym sezonie. Pasuje do wszystkiego, jest wystarczająco ciepły i przyjemny w dotyku. Taki całkiem zwyczajny, a dla mnie właśnie najlepszy:-)
Dobry nastrój zawdzięczam też zakupom. Otóż, pamiętacie, że zamierzałam spruć dwa bezrękawniki z Gazzal Unicord (TU o tym pisałam) i przerobić je w jeden sweter? Miałam wątpliwości, czy kolory będą do siebie pasować. Wy też. No więc zamiast eksperymentować, postanowiłam dokupić takie motki, które będą pasować. I kupiłam:
A przy okazji dokupiłam kremową, która będzie mi pasować do tego melanżu:
... oraz 4 zupełnie nieplanowane motki, bo spodobał mi się kolor:
Piękne są, co nie? Napatrzeć się na nie nie mogę! No więc czym prędzej kończę ostatnie już chyba w tym roku szarości i nadchodzący urlop umilać sobie będę kolorami Gazzal Unicord:-)
Dobrego tygodnia i pięknych Świąt!