wygnany!... O księże, złe duchy wyją, gdy w piekle usłyszą ten wyraz; maszże ty serce, ty, święty spowiednik i przyjaciel, drzeć ze mnie pasy tem strasznem słowem — wygnanie!...“
Westchnęła. — Kto wie, ile razy powtarza sobie te zdania wielki tułacz, myśląc o niej?... I może nawet nie ma powiernika!... Wokulski mógłby być takim powiernikiem; on chyba wie, jak za nią można rozpaczać, bo on narażał dla niej życie.
Odwróciwszy kilka kartek wstecz, znowu czytała:
„Romeo! czemuż ty jesteś Romeo? Rzuć tę nazwę, albo... przysięgnij być wiernym mojej miłości, a wtedy ja wyprę się rodu Kapuletów... Zresztą — tylko twoje nazwisko jest dla mnie nieprzyjazne, boś ty w istocie dla mnie nie Monteki... O weź inną nazwę, bo czem jest nazwa?... To, co zwiemy różą, pod inną nazwą równieżby pachniało; tak i Romeo, bez nazwy Romeo, przecieżby całą swą wartość zatrzymał. Więc Romeo — rzuć twoję nazwę, a wzamian za to, co nawet nie jest cząstką ciebie, weź mnie... ach!... całą...“
Jakież było dziwne między nimi podobieństwo: on — Rossi, aktor, a ona — panna Łęcka. Rzuć nazwisko, rzuć swój zawód... Tak, ale cóżby wtedy zostało?... Zresztą nawet księżniczka krwi mogłaby wyjść za Rossiego i świat tylko podziwiałby jej poświęcenie...
Wyjść za Rossiego?... Dbać o jego garderobę
Strona:PL Bolesław Prus - Lalka Tom2.djvu/024
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.