Witajcie, Szanowni Czytelnicy tego bloga. Tym razem piszę do Was ja, Bohun, zwany przez mamusię Bohusiem.
Taaa..., ja wiem że to zdrobnienie do mnie nie pasuje. Jestem BOHUN, waleczny i nieustraszony, w rodzinie Samiec Alfa (no, może drugi w kolejności po tatusiu...), nieustępliwy (mamusia mówi, że raczej uparty jak osiołek) i... nieposłuszny. Jednym słowem Kozak nad Kozaki!
A tu nagle Bohuś... Jakaś taka... ciamajda, przytulaczek, pieszczoszek, doprawdy nie wiem co tej mojej mamusi się wydaje!
No faktem jest, że bardzo lubię włazić na kanapę, a konkretniej to na kolanka...
... i że kocham głaski i drapki, też prawda.
No ale żeby zaraz BOHUŚ ?!...
Ale że mam miękkie serce, to nie protestuję i pozwalam tak na siebie mówić. A niech tam...
Ale przejdźmy do rzeczy:
Postanowiłem wziąć wreszcie sprawy w swoje łapy i napisać coś tutaj, bo widzę, że dziewczynom jakoś ostatnio pisanie nie idzie. A przecież tyle się dzieje wokół nas!
Wszyscy narzekają ostatnio, że przyszła zimna i mokra jesień. Mnie co prawda to zupełnie nie przeszkadza, a nawet mnie to z lekka (nie bójmy się tego słowa) zachwyca, ale pomyślałem że fajnie będzie przypomnieć Wam i sobie jakie piękne było tegoroczne lato. A moje lato było naprawdę super!
Już od jakiegoś czasu podejrzewałem że istnieje jakiś świat równoległy, do którego przenikają od czasu do czasu moi rodzice i dziewczyny. Bo zdarzało się, że nagle wszyscy znikali z domu i zostawałem sam (no, dobra, prawie sam bo w naszym domu jednak zawsze ktoś jest). A tamci najpierw znikali, a po jakimś czasie się nagle pojawiali i przynosili na sobie jakieś nowe, nieznane mi zapachy. Przynosili mi też smakołyki, więc nie mogę narzekać, ale jednak podejrzewałem że za tym wszystkim kryje się jakaś grubsza sprawa ...
No i okazało się oczywiście, że miałem rację! Pewnego letniego dnia zabrali tam i mnie! Co prawda strasznie długo musiałem wytrzymać w aucie a nie znoszę jazdy tym blaszanym, ciasnym, warczącym pudłem. Tym razem miałem dla siebie osobne siedzenie, bo auto się zmieniło i miejsca jest jakby więcej, ale i tak ledwo wysiedziałem. Ale opłaciło się.
Znalazłem się nagle w zupełnie innej rzeczywistości...
Gdzie się podziały ulice, auta, ludzie, hałasy i smrody?
Nie mam pojęcia! Wszędzie dookoła było cicho, spokojnie i pięknie. Mnóstwo nowych, nieznanych zapachów. A najważniejsze, że było duuużo miejsca!
Tak naprawdę to najważniejszego odkrycia dokonałem już na samym początku zwiedzania tego nowego świata:
Okazało się że nie każda wanna musi znajdować się w łazience!
I że w każdej chwili można do wanny wskoczyć, co też od razu uczyniłem!
O rety, nawet nie wyobrażacie sobie jak szczęśliwy się poczułem...
Ale to chyba widać po mojej minie, prawda? :)
Następne odkrycie było jeszcze bardziej niesamowite.
Za domem była jeszcze jedna wanna, o wiele większa!
Trochę tam co prawda było jakiegoś zielska, ale to mi zupełnie nie przeszkadzało, natychmiast zażyłem kolejnej kąpieli!
Trochę się zdziwiłem brakiem entuzjazmu ze strony reszty rodziny, no i temu, że nikt nie chciał się razem ze mną wykąpać, ale trudno!
Kąpałem się sam i bardzo mi było fajnie!
No i tak, prawdę mówiąc, kąpałem się codziennie, a nawet kilka razy dziennie, a tak naprawdę to wiele razy dziennie, bo ja bardzo, bardzo lubię się kąpać!
Ale nie myślcie sobie że przez całe wakacje siedziałem w wannie, o nie. Dużo sobie też leżałem i odpoczywałem po kąpieli...
Trochę się też włóczyłem po tym nowym świecie, tam było tyle wspaniałych miejsc i tyle niezwykłych zapachów!
Któregoś dnia odkryłem pod jednym z drzew całe mnóstwo pysznych małych gruszek.
Wszystkich nie udało mi się zjeść, tylko dlatego, że Milka zaraz zauważyła że coś sobie gryzę i już miałem wspólnika...
Ale prawdę mówiąc sporo ich było, więc wystarczyło spokojnie dla nas obojga. Trochę w nocy burczało mi w brzuchu i nie mogłem spać, ale w końcu przestało.
W nowym świecie było też dużo czasu na zabawy!
I dużo miejsca na bieganie!
No ale jakoś nie mogliśmy skoordynować uśmiechów i w końcu Fibi się znudziło i sobie poszła.
Mila we dwójkę już nie chciała pozować...
...i zostałem sam!
Widzicie? Tak to jest z tymi kapryśnymi babami... A potem będą żałowały, że nie mamy wspólnej fotki z wakacji!
No i tak, super było! Ale się skończyło...
Znów zapakowali nas do auta i znów jechaliśmy i jechaliśmy i jechaliśmy, aż wróciliśmy do naszego świata.
Podobno będziemy częściej bywać w tym naszym świecie równoległym. Ja się z tego baaardzo cieszę. Myślicie, że wanny znowu tam będą?