Myślę, że gdyby nie spotkanie z autorami przed projekcją, uznałabym to za artystyczną wersję 365 dni.
Jednak po nim, zrozumiałam, że w gruncie rzeczy jest to laurka dla drogiego przyjaciela Krzysztofa Globisza.
Film stworzony od podstaw dla niego, zaczynając od roli, kończąc po ilustracjach, które również przygotował on.
Wzruszyło mnie to.
W sumie fajny ukłon w stronę filmów niemych, niecodzienny format w tych czasach.