Daniel Muzyczuk
4 8
Cześć czarnej
sztuce
Twórczość literacka
Jacka Kryszkowskiego
Ostatnich kilka lat obfituje w projekty badawcze dotyczące sztuki lat
osiemdziesiątych w Polsce. Wnikliwych opracowań doczekały się takie
zjawiska jak między innymi Luxus, Konstrukcja w Procesie czy Neue Bie
riemiennost. Z drugiej strony, podjęto próby ujęcia tej dekady w bardziej
uniwersalistycznych pojęciach, niejako usiłując wysondować ponownie
„ducha czasu”. W obu przypadkach bohater tego artykułu, nawet jeśli się
pojawia, to jedynie na marginesie głównego nurtu czy wręcz jako przypis.
W ten sposób funkcjonuje on na przykład w katalogu wystawy Republika
bananowa. Ekspresja lat 80, gdzie jego tekst dotyczący specyficznego
znaczenia pornografii, ukutego w ramach prac nad odbywającym się
w 1984 roku na Strychu Festiwalu Porno, przywołany jest raczej dla przy
bliżenia, czym była Kultura Zrzuty, niż twórczości autora 1 . To miejsce jest
znamienne, ponieważ ze względu na fakt, że jego prace nie były pokazywa
ne na wzmiankowanej wystawie, Kryszkowski staje się raczej teoretykiem
ruchu, czy też jego krytykiem, a nie artystą go reprezentującym. Poniższy
tekst jest poświęcony właśnie temu interesującemu przesunięciu, którego
inicjatorem był sam artysta. Przesunięciu, które jeśli w ogóle lokuje go
w jakiejś przestrzeni, to znajduje się ona na marginesie głównego nurtu.
Jacek Kryszkowski ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Warsza
wie w 1980 roku. Według Jerzego Truszkowskiego dyplom odbył się bez
obrony, ponieważ władze uczelni obawiały się odbioru obrazów powstałych
między innymi z wycinków z portretów partyjnych działaczy 2 . Prace te
1
2
Republika bananowa. Ekspresja lat 80, red. Jolanta Ciesielska, Ośrodek
Kultury i Sztuki, Wrocław 2008.
Jerzy Truszkowski, Artyści radykalni, Galeria Bielska, Bielsko-Biała 2004, s. 116.
67
Cześć czarnej sztuce
można odbierać jako nawiązujące ciekawy dialog z konceptualnymi poszu
kiwaniami Leszka Przyjemskiego, Anastazego B. Wiśniewskiego i Roksany
Sokołowskiej (rekontekstualizacja propagandowych materiałów Polskiej
Zjednoczonej Partii Robotniczej) a rodzącym się właśnie nowym ekspre
sjonizmem (sposób wykorzystania materiału źródłowego). Dla Trusz
kowskiego jest ona przejawem postawy krytycznej wobec reżimu sztuki,
w którym obraz abstrakcyjny jest traktowany jako apolityczny. Kryszkow
ski wskazuje na szczególny sposób, w jaki wizerunki nabierają znaczenia
w dyskursie publicznym, a zarazem na ukrytą za parawanem autonomii
sztuki ekonomię. W tym samym roku artysta angażuje się również w reor
ganizację Pracowni Dziekanka, która od tego momentu działa jako placów
ka warszawskiej ASP. W zamyśle sygnatariuszy programu (Janusz Bałdyga,
Janusz Banach, Jacek Kryszkowski, Jerzy Onuch, Zygmunt Piotrowski,
Tomasz Sikorski i Łukasz Szajna) placówka ta miała pełnić funkcje arty
styczne, dydaktyczne i informacyjne, dlatego ważnym elementem strategii
do końca jej działalności w 1987 roku były seminaria, warsztaty, wykłady
i koncerty 3 . Kryszkowski współtworzy charakter galerii do 1983 roku,
organizując wystawy i biorąc udział w działaniach Bałdygi i Sikorskiego.
Ten etap wieńczy jego wystawa zatytułowana Osobisty punkt obserwacji
i kształtowania flory twórczej. To w istocie jednoosobowa instytucja, która
zajmowała się dokumentacją i komentowaniem życia artystycznego. W jej
ramach powstawały charakterystyczne w formie zestawienia zdjęć przed
stawiających zaprzyjaźnionych z Kryszkowskim artystów z autorskim
komentarzem oraz charakterystyczną wizytówką instytucji 4 . Wspólne
życie artystyczne i pozaartystyczne staje się dla twórcy materiałem słu
żącym do dookreślenia własnej postawy. Moment ten wyznacza nie tylko
odejście od środowiska Dziekanki, ale również zbliżenie się do skupionego
wokół Łodzi środowiska Kultury Zrzuty, którego formuła organizacyjna
zdecydowanie bardziej pasowała do nowych priorytetów. Owe cele w tek
ście należącym do korpusu Osobistego punktu obserwacji i kształtowania
3
4
Zob. Joanna Paszkiewicz-Jägers, Pracownia Dziekanka, w: Pracownia
Dziekanka. 1976–1987, red. Tomasz Sikorski, Akademia Sztuk Pięknych
w Warszawie, Warszawa 1990, s. 10.
Warto wskazać w tym miejscu na podobieństwo tego projektu do powstającej pomiędzy 1973 a 2000 rokiem Kolekcji prywatnej Zygmunta
Rytki, która przybrała postać tableau złożonych z ręcznie podkolorowywanych zdjęć przedstawiających osoby w kręgu przyjaciół i znajomych
artysty w sytuacjach prywatnych. Zob. Zygmunt Rytka, Some Meetings,
Galeria Asymetria, Fundacja Sztuki Współczesnej In Situ, Warszawa 2013.
MMXV
68
Daniel Muzyczuk
flory twórczej, zatytułowanym Tylko tam, gdzie jestem, autor określa jako
nadawanie kształtu poprzez opis. Pisał on: „[…] reaguję na przebieg wypad
ków, obserwując je i kształtując poprzez wypowiedź. Wypowiedź jako efekt
obserwacji i jako działanie – aktywnie uczestniczący element sytuacji. […]
Moje wypowiedzi nie prowadzą do zrozumienia czy opisania, nie są aktual
ne ani nowe. Są aktem zespolenia z sytuacją. Są stanem, którym powoduję
swoją obserwacją i kształtowaniem” 5 . Kultura Zrzuty stanowiła idealne
pole dla obserwacji i kształtowania ze względu na brak instytucjonalnego
przywiązania, środowiskowy charakter więzi, neodadaistyczną estetykę,
a także konfrontacyjny charakter działań. Twórczość Kryszkowskiego
zyskała nowy kierunek, którego głównym rysem było zanikanie obiektów
na rzecz ekspansji słowa. Ta ewolucja oraz stojąca za nią strategia auto
wykluczenia wpłynęły na pomijanie Kryszkowskiego w opracowaniach,
a w szczególności wystawach dotyczących dekady lat osiemdziesiątych.
Często wskazywana jako węzłowa dla Kultury Zrzuty, praktycznie nie
istnieje w historii sztuki dotyczącej tego okresu. Wszelkie próby zmiany
tego stanu rzeczy są skazane na mocowanie się z szeregiem sprzeczności.
TRZEBAZALAĆDUŻOTAŚMMAGNETOFONOWYCHWGIPSIE
Paradoksalny charakter prób włączenia działań Kryszkowskiego do wy
stawiennictwa przedstawię poprzez ekspozycję, która w całości została
poświęcona jego postawie. Jednocześnie pozwoli nam ona na uchwyce
nie podstawowych dla artysty pojęć. Projekt zrealizowany w spółdzielni
Goldex Poldex w Krakowie w 2012 roku przez zespół w składzie: Jakub
de Barbaro, Agnieszka Klepacka, Paweł Kowzan, Daniel Rumiancew, Janek
Simon oraz niżej podpisany nosił tytuł TRZEBAZALAĆDUŻOTAŚMMAGNETOFONOWYCHWGIPSIE – w nawiązaniu do tajemniczego zdania
pojawiającego się w sygnowanym przez Kryszkowskiego oraz Marka
Janiaka, Andrzeja Kwietniewskiego oraz Tomasza Snopkiewicza MANIFEŚCIE (o sztukę lat osiemdziesiątych w Polsce), datowanym na 7 czerwca
1982 roku 6 . Poprzez wystawę chcieliśmy opowiedzieć o Kryszkowskim za
pomocą strategii osadzonej w jego praktyce. Oznaczało to, że obiekty, które
znalazły się w przestrzeni Goldexu Poldexu, będą jedynie pretekstem do
relacji o postawie artysty. Dokonaliśmy rekonstrukcji Nagrobku Bakunina
5
6
Jacek Kryszkowski, Tylko tam gdzie jestem, „Tango” 1983, nr 1,.
Marek Janiak, Jacek Kryszkowski, Andrzej Kwietniewski, Tomasz Snopkiewicz, MANIFEST (o sztukę lat osiemdziesiątych w Polsce), w: Kultura Zrzuty.
1981–1987, red. Marek Janiak, Akademia Ruchu, Warszawa 1989, s. 65.
69
Cześć czarnej sztuce
na podstawie filmu Zbigniewa Libery z otwarcia wystawy Bakunin w Dreźnie w Kampnagel Fabrik w Hamburgu w 1990 roku. Pokazaliśmy również
jego film nagrany w Teofilowie w 1987 roku, a także dokumentację au
kcji w Małej Galerii w Warszawie z kwietnia 1984 roku, w ramach której
Adam Rzepecki i Jacek Kryszkowski „pozbyli się dzieł sztuki światowej
i rodzimej” 7 , a niesprzedane prace wrzucili do Wisły. Do tego dodaliśmy
film Janusza Bałdygi z 1981 roku zatytułowany Generał oraz dokumen
tację Wyprawy do Rosji po Witkacego i przedrukowany w magazynie
Kryszkowskiego list poświadczający nadanie przez Patriotyczny Ruch
Odnowienia Narodowego odznaczenia Tadeuszowi Kantorowi. Wszyst
kie te materiały odnosiły się do zbioru kluczowych dla Kryszkowskiego
mechanizmów działania w polu sztuki, wśród których chcieliśmy wyróż
nić podejście do dystrybucji sztuki i informacji i nieobiektowy charakter
jego twórczości. Aby jednak nie pozostawać w konflikcie z rekonstruowa
ną przez nas postawą, zdecydowaliśmy się na zdemontowanie wystawy
przed wernisażem i wydanie zina, w którym znalazła się jej dokumen
tacja. Poza nią w zinie można było znaleźć pastisz twórczości literackiej
Kryszkowskiego. Tekst napisany jako zasłyszana wypowiedź świadka
wystawy oraz życia i postawy artysty został pomyślany jako przewodnik
po wystawie, której już nie ma, oraz po opowieściach, w których odbiorze
już nie przeszkadzają przedmioty. Drugi tekst, zatytułowany Baader, był
autorstwa Kryszkowskiego i Elżbiety Kacprzak. Pod kostiumem relacji
z kontaktów Marcelego Słodkiego i Johannesa Baadera ukryta została
opowieść o perypetiach samego artysty, który wykorzystał te „gwiaz
dy” (czy wręcz meteory) sztuki nowoczesnej jako element mistyfikacji
pozwalającej mówić o współczesnej mu sytuacji w polu artystycznym.
Teksty zawarte w wydawnictwie ręcznie złożonym przez autorów
projektu podporządkowane były próbie przybliżenia postawy artysty przy
założeniu, że nie jest możliwe lub pożądane opowiadanie o niej wprost.
Naśladując charakterystyczny rys narracji samego artysty, a zarazem
metodę, która była podstawą pisanych przez niego tekstów, staraliśmy
się opisać jego stosunek do sztuki w ogóle i własnej twórczości w szcze
gólności. Podszywając się pod posiadającego wiedzę o artyście, fikcyjne
go narratora, pisaliśmy: „Ta łopata stoi pod ścianą, niby kolejne dzieło
Kryszkowskiego. No i widzisz, jakie oni tutaj mają podejście. Po prostu
7
Jacek Kryszkowski, Adam Rzepecki, Pozbędziemy się dzieł sztuki światowej i rodzimej, druk ulotny, Mała Galeria, Warszawa 1984.
MMXV
70
Daniel Muzyczuk
się wzięli za archeologię, kopanie się w tych czasach, które głównie
z kolejek pamiętają, z opowieści – no i takie coś im wyszło. Co, że to taki
Duszamp? Przedmioty, wszędzie przedmioty, przez które gdzieniegdzie
postawy przenikają. A co by się stało,
jeśli by Freisler był Kryszka ojcem,
a zamiast Villona i Haszka czytał Prou
sta? Tego nie zrozumieli, że tu anegdota
przekazywana poprzez ciała jest klu
czem do wyobrażenia sobie potencjalne
go pola rażenia tej POSTAWY. On sam
pisał: »Chuj z człowiekiem«, bo przecież
»Ja, drogi kolego, nie muszę pajacować,
aby zasłużyć, aby zabiegać, aby poczuć
się lepiej dzięki akceptacji. To społeczeń
stwo musi nad sobą pracować«. I tak
sobie myślę nad tym miejscem, że, wiesz,
oni etosu potrzebują, a etos to pisanie, to
ta zupa; to, co po wyciągnięciu szumo
win (czytaj sztuki) zostaje w garnku,
którą dopiero trzeba podzielić. Rozdzie
lić na głodnych kontaktu. Taki etos to
ciężkie do przygwożdżenia bydlę, bo
w dystrybucji żyje” 8 . Według Kryszkow
Jacek Kryszkowski,
skiego postawę artystyczną można opi
Odznaczenie PRON-u dla
sać poprzez opowieść, która raczej zata
Tadeusza Kantora, 1985,
cza koła nad sensem, niż go wyraża. Aby
wystawa Trzebazalaćdużotaśmmagnetofoopisać taką formę wprowadza on pojęcie
nowychwgipsie, Goldex
farmazonu, które definiuje w swoim
Poldex, Kraków, 2012,
tekście o Andrzeju Partumie zatytułowa
fot. Daniel Rumiancew
nym Partum. Farmazon dla S. Morawskiego a w nim list płk. Włodziemierza
Ziemlańskiego w sprawie szczątków Witkacego, Sobczak królem Madagaskaru, zwierzenia Bałdygi, kawał Makarego o żabie, wychowanek Matki Teresy
oraz małżeńskie rozterki Kwieka z Kulik. Zabijanie Partuma. Kryszkowski
8
Jakub de Barbaro, Agnieszka Klepacka, Paweł Kowzan, Daniel
Muzyczuk, Daniel Rumiancew, Janek Simon, TRZEBAZALAĆDUŻOTAŚMMAGNETOFONOWYCHWGIPSIE, Goldex Poldex, Kraków 2012, s. 8-17.
71
Cześć czarnej sztuce
kreśli następujące zdania: „O kimś, kto jest nieuchwytny, mogę wysmaro
wać jedynie FARMAZON. Nic więcej. […] FARMAZON? To właśnie Partum,
całkiem bezwiednie, naprowadził mnie kiedyś na trop absurdalnej możli
wości. Potrafił godzinami ględzić o czymś, co właściwie było niewyrażalne
w słowach. Plótł nieustannie FARMAZONY o TYM i o OWYM. I mimo
że ani TO, ani OWO nie zostawało w najmniejszym stopniu wypowie
dziane, nawet zasugerowane, wiadomo było, o czym ten niezmordowany
gaduła prawi. Swoje brednie Partum formułował z niezwykłą precyzją.
Nieuchwytne zjawisko w mig osaczał takim zestawem znaczeń i metafor,
że mogliśmy mieć absolutną pewność, czym to zjawisko nie jest. W tym
upatruję istotę FARMAZONU. Tu gdzieś tropiłbym naturę przypadków
Partuma. Bo przecież i on sam był nieuchwytny – Partum nie potrafił
zidentyfikować Partuma, nie wyrażał sam siebie. Mógł jedynie być Partu
mem i wygadywać o sobie wierutne FARMAZONY, wskazywać pospólstwu,
kim na pewno nie jest…” 9 . Gdzie indziej tak opisuje formę i cel wydawania
periodyku: „Oto gdy przyjrzymy się zamieszczonym w »Tangu« tekstom,
nasunie się nieodparte wrażenie, że ich »poetyka« czy »stylistyka« żyw
cem przypomina filozoficzne eseje, donosy, teksty o sztuce, manifesty,
medyczne artykuły popularne, porady z periodyków… itd. A jak to sobie
już powiedzieliśmy, o ZJAWISKACH nie może stanowić ten zewnętrzny,
formalny zapis, gdyż są one poza formą, poza jej sugestywnością, poza
tkwiącymi w niej wciąż nowymi możliwościami czy wypróbowanymi
chwytami. Ten mylący eklektyzm tekstów wyraża jednak coś istotnego.
Ujawnia pewną postawę autorów, którzy cieszą się wyśmienitym samo
poczuciem bez uciekania się do określonych przez sztukę najnowszych
tendencji czy realizowania się poprzez aktywność w innych specjalizacjach
czy zawodowych umiejętnościach” 10 . Widzi więc rację bytu swojej twórczo
ści literackiej jako próbę opisania rozmaitych postaw za pomocą środków
najbardziej adekwatnych do ich właściwości. Chciałbym w niniejszym
tekście potraktować tę działalność nie tylko jako aktywność krytyczno
artystyczną, czyli pomocniczą wobec właściwej twórczości, ale również
jako cel sam w sobie; próbę wynalezienia nowego sposobu produkcji sztuki
9
10
Kryszek ( J.) Kryszkowski, Partum. Farmazon dla S. Morawskiego a w nim
list płk. Włodziemierza Ziemlańskiego w sprawie szczątków Witkacego,
Sobczak królem Madagaskaru, zwierzenia Bałdygi, kawał Makarego
o żabie, wychowanek Matki Teresy oraz małżeńskie rozterki Kwieka
z Kulik. Zabijanie Partuma, w: Partum z wypożyczalni ludzi (historia życia
twórcy), Dom Słowa Polskiego, Warszawa 1991, s. nlb.
Jacek Kryszkowski, Redaktorskie, „Tango” 1985, nr 6, s. 2.
MMXV
72
Daniel Muzyczuk
poza ograniczającym ją fetyszyzmem wynikającym – według Kryszkow
skiego – niechybnie z materialnego statusu dzieła sztuki. Przyszedł czas,
by rozprawić się z postawą tego artysty nie za pomocą jego własnych
metod, lecz na gruncie, który dla niego był wrogi – w obszarze należącym
do historii sztuki jako dyscypliny naukowej. To zadanie będzie wymagało
również naszkicowania tak treści, jak i formy jego własnej „historii sztuki”.
Sztuka zanieczyszcza środowisko
Kryszkowski poza stosowaniem wskazanej poprzednio metody „strate
gicznych uników” – wskazując w złą stronę, odsłaniają one paradoksal
nie „prawdę” – wypowiada się również poprzez eseje, w których wprost
formułuje idee i służące ich eksplikacji charakterystyczne pojęcia. Jeden
z tekstów pozwala na rekonstrukcję jego stosunku do sztuki dwudziestego
wieku. Artykuł Nie miała baba kłopotu… Farmazon z cyklu Sztuka zanieczyszcza środowisko powinien nam również posłużyć jako wprowadzenie
do lektury pozostałych pism, ponieważ zawiera wskazówki pozwalające
na negatywną charakterystykę Kryszkowskiego. Autor roztacza w nim
niezwykłą parabolę. Autobus pełen pasażerów zostaje porwany przez ter
rorystę żądającego zawiezienia jego i pozostałych osób na Kubę. Kierowca
spełnia rozkaz przy aplauzie wszystkich zgromadzonych i podąża ku plaży
wypełnionej wrakami uprzednio porwanych pojazdów. Kuba znajduje się
tam, gdzie położone są wszelkie awangardowe utopie sztuki. Autor rela
cjonuje, że kilku osobom udało się zamoczyć nogi w wodzie, a inne, takie
jak Arthur Cravan, Marceli Słodki czy Johannes Baader nawet wyprawiły
się w kierunku wyspy i tyle je widziano. W autobusie podczas porwania
jest jeszcze jedna postać, która wybucha śmiechem, usłyszawszy żądania
porywacza, i ucieka z pokładu, aby z oddali przyglądać się gruzowisku.
To oczywiście figura, która pozwala samemu autorowi umiejscowić się
w strukturze wypadków oraz dookreślić swoją zupełnie osobną postawę.
Kryszkowski kontynuuje, niejako przyglądając się nakreślonemu obrazowi.
Notuje kolejne beznadziejne, jego zdaniem, próby dostania się na Kubę.
Pierwszy pojawia się Joseph Kosuth, który „pragnie zastąpić »autobus«
i przeprawę przez morze »myśleniem o jej dokonaniu«”. Rynek sztuki staje
się podstawową barierą, która uniemożliwia nawet tę z gruntu roman
tyczną próbę, bowiem „[…] atrakcyjne dzieła sztuki wypierają niebotyczne
ilości makulatury w postaci konceptualnych tekstów i fotografii. Zdaje się,
że przymus produktywności doprowadza Kosuth do granic sensu. Rynek
nie wytrzymuje tej pozornej próżni, choć odtąd dzielnie stylizuje się na
konceptualizm, dostarczając całkiem niezłego towaru. […] Trzeba czegoś
73
Cześć czarnej sztuce
innego, ale na razie handluje się awangardowymi odpadami i zapisami wi
deo dostarczanymi przez klasycyzujący performance i akademicki enviro
ment najróżniejszych odcieni. Wobec załamania konceptualnego, produk
cja ta gwałtownie wzrasta i utrzymuje to zastraszające tempo do końca lat
siedemdziesiątych, krzepiąc pazerność rynku. Dzieła te pokornieją w ko
lejnych seriach i ich nieskazitelny wdzięk jest wyrazem ekwilibrystycznego
wykonania i opanowania bogatego asortymentu motywów i schematów.
Sztuka okopuje się dziarsko na swej plaży. Jednak zalew tej twórczości
osiąga punkt krytyczny, przekraczając wytrzymałość i pojemność najwięk
szych muzeów czy najtańszych mózgów. Produkcja staje się powszechna
i masowa, zwłaszcza gdy wspiera się ją tonami druków międzynarodo
wej sztuki poczty”. Następnie Kryszkowski wylicza „grzechy” sztuki lat
osiemdziesiątych i znienawidzonego postmodernizmu, który jest dla niego
symbolem konformistycznego rozmieniania awangardowych dążeń i celów
na drobne. Autor – dość zaskakująco jak na moment powstania tekstu – ry
suje również obraz rodzącej się właśnie sztuki globalnej. Pisze: „Sztuka kpi
z amerykańskiej hegemonii. Nie wydaje się być też ani japońską, koreań
ską, niemiecką czy afrykańską. Jest jakby każdą z nich po trosze i jedno
cześnie żadną. Świat artystyczny chełpi się alternatywnością, rozbiciem
mitycznego centrum i samorzutnym tworzeniem się silnych ośrodków
lokalnych” 11 . Ten stan podkreślony zostaje wymuszonym przez rynek po
wrotem do tradycyjnych mediów takich jak malarstwo i rzeźba i promocja
neoprymitywizmu w postaci pobłażliwie określanej przez Kryszkowskie
go jako fala „dzikusków”. Co prawda wstrzymane zostaje tempo, w jakim
sztuka „zanieczyszcza środowisko”, bo konceptualizm razem ze złowrogą
sztuką poczty odchodzą do lamusa, nie oznacza to jednak, że rynkowa
i konserwatywna sztuka postmodernistyczna jest lepsza. Tę iluzję rozwie
wa w słowach: „Awangardowe przekonanie o tym, że wszystko już było,
ciąży na tej wymuszonej bladze stylistyk niemiłosiernie. Dzieła dowodzą,
że zna się i opanowało wszystko, co dotąd wyprodukowała ludzkość. Drwi
się jednocześnie z tego, malując (uwaga, leci metafora) na gigantycznym
falusie Dada kwadraty malewicza [sic!], fowistyczne małpy, a jego fałdom
skórnym nadaje się konstruktywistyczny szyk przepojony kubizującymi
gruczołami potowymi” 12 . Ta panorama nie służy tylko przedstawieniu
11
12
Jacek Kryszkowski, Nie miała baba kłopotu… Farmazon z cyklu Sztuka
zanieczyszcza środowisko, „Halo Haloo” (Warszawa) 1985, s. nlb.
Ibidem.
MMXV
Jacek Kryszkowski, Nagrobek Bakunina, 1990, wystawa Trzebazalaćdużotaśmmagnetofonowychwgipsie, Goldex Poldex, Kraków, 2012, fot. Daniel Rumiancew
Jacek Kryszkowski, Trumienka, 1982, wystawa Gone to Croatan,
HMKV Dortmund, 2011, fot. Hannes Woidich
76
Daniel Muzyczuk
stanu sztuki w momencie pisania tekstu, ale również celom osobistym.
Kryszkowski bowiem rozlicza się również z Kulturą Zrzuty – był jej aktyw
nym członkiem i współtwórcą magazynu „Tango”. Byłby naiwny, gdyby
próbował przełożyć kierowaną przez mechanizmy rynkowe strukturę pola
sztuki na polskie warunki. Twierdzi, że środków obserwowanych w krajach
kapitalistycznych Polacy używali bezrefleksyjnie, ponieważ nie były one
w stanie zrekonstruować kontekstu, w którym powstawały dzieła wynika
jące z konceptualizmu, czy też z ekspresjonizmu lat osiemdziesiątych. Ta
sytuacja pozwoliła jednak na wykształcenie swoistych sposobów „dotarcia
na Kubę”. Kryszkowski określa swoje przedmioty zainteresowania jako
problemy współpracy, zachowania w grupie, udziału i roli indywiduum
w montowaniu wydarzeń międzyludzkich oraz zrzutę pomysłów, gestów
czy żartów. Przykładami tego podejścia są Łódź Kaliska, grupa Dziekanka
oraz grupa Szajny, Onucha i Bałdygi; ich wartość polega na tym, że wszelka
dokumentacja stała w sprzeczności z ich duchem. Dzieła sztuki powstałe
w obrębie tych grup były raczej efektami niepotrzebnych kompromisów
i jako takie były obce działaniom tych artystów. Kryszkowski obserwuje
również postępujące podporządkowanie nawet tych postaw ogólnej logice
pola sztuki. Wraca więc do kluczowego pojęcia Kultury Zrzuty jako forma
cji ideowej, która powstała jako wyraz protestu wobec właśnie tych ten
dencji, jako wyraz kreatywności nieskrępowanej przez materialny produkt
czy konwenanse oraz nienastawionej na indywidualne autorstwo. Zrzuta
nie polega też na ucieczce, jak mogłoby wynikać z przywołanej paraboli –
wszak osobnik uciekający z autobusu podąża jednak na plażę. Jego akt nie
jest heroiczny, a więc nie może być wpisany do kolejnych annałów czynów
godnych artystów. I tu następuje wielkie otwarcie w tym eseju, ponieważ
autor zapowiada rekonstrukcję poczynań swojego podmiotu lirycznego.
Jak w pigułce otrzymaliśmy całkowite potępienie sztuki jako takiej
i kolejne awangardowe remedium na zastaną sytuację. Dostało się wszyst
kim zainteresowanym: menedżerom, teoretykom, historykom, publiczno
ści, kolekcjonerom, a w końcu nawet kolegomartystom, z którymi łączyło
Kryszkowskiego coś więcej niż tylko uczestnictwo we wspólnych przedsię
wzięciach. Tekst jest jednak wyrazem sprzeciwu i chęci dookreślenia wła
snej pozycji w polu sztuki bądź na jego marginesach. Jednocześnie należy
wspomniany artykuł traktować jako wprowadzenie do nowego rozdziału
w twórczości. Służy on rekonstrukcji postawy Kryszkowskiego w obliczu
obserwowanego przez niego radykalnego kryzysu pozycji awangardowych
w latach osiemdziesiątych w Polsce i na świecie. Rekonstrukcja ta oparta
jest przede wszystkim na tekstach zamieszczonych w trzech numerach
77
Cześć czarnej sztuce
magazynu o zmiennej nazwie („Halo Haloo”, „Hali Gali” i „Hola Hoop”)
ze stałym podtytułem „Chlusty Zrzuty”, które ukazały się w 1985 roku.
Rok później artysta ogłasza zaprzestanie uczestnictwa w kulturze w ogó
le, jednak do końca lat osiemdziesiątych dalej pojawia się na imprezach
związanych z Kulturą Zrzuty czy nawet sporadycznie wykonuje obiekty 13 .
Secesja
Po pierwsze, powinniśmy zrekonstruować powody, dla których arty
sta zdecydował się na powołanie własnego periodyku. Już sam ten fakt
stawia go w opozycji do zbiorowej redakcji „Tanga”. Kryszkowski w ra
mach wewnętrznej dyskusji z Jackiem Jóźwiakiem o znaczeniu pojęcia
„zrzuty” podaje szczegółowe względy, które stały za tą decyzją. Program
i powody powstania nowego magazynu wyjaśnia znów przez negację.
Dokonuje tego w odpowiedzi na list, który otrzymał od Jóźwiaka – oskar
żył on redaktora „Halo Haloo” o sprzeniewierzenie się ideałom Kultury
Zrzuty i egoistyczne działanie polegające na wykorzystywaniu grupy
dla swoich celów. Kryszkowski pisze więc [pisownia oryginalna]:
„Od czego mogę nas uwolnić:
Nie przeszkadzać ci w pracy artystycznej wymagającej osamotnio
nego skupienia i ekstazy. Pracy nie znoszącej obecności innych w wymiarze
banalnego fermentu, szamotania, niezdecydowania i nieproduktywności.
Działać wyłącznie na Twoje konto, gdyż nie
widzę potrzeby istnienia jakiegokolwiek konta.
Nie nadużyję więcej na Kulturze Zrzuty czy na »Tangu«.
Do kultury jak to wyłuszczyłem mam nieodwracalne wątpliwości.
Zupełnie zadowolę się ludowym i wciąż popularnym zwrotem zrzu
ta. O hasła mi przecie nie chodzi. Dzięki twym roztropnym uwa
gom, jak i powodowany doświadczeniami »Tanga« postanowiłem
wykpić »własne« pismo »Halo Haloo«, tytułując je »Hola Hoop«.
Jako że specjalizujesz się w strategii geniusza, dedykuję Ci redak
torski farmazon, który jak potrafi czerpie ze spuścizny Twego listu” 14 .
13
14
Na przykład Nagrobek Bakunina na wystawę Bakunin w Dreźnie, która
była prezentowana w Kunstmuseum w Düsseldorfie oraz w Kampnagel
Fabrik w Hamburgu w 1990 roku. Praca ta w zasadzie sygnalizuje koniec aktywności Kryszkowskiego w polu sztuki i stanowi niezwykle ciekawe nawiązanie do wykonanej przez niego Trumienki – obiektu zaopatrzonego w tablicę z nazwiskiem artysty i datą śmierci, która jest dniem
wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, czyli 13 grudnia 1981.
Jacek Kryszkowski, Redaktorskie, Hola Hoop” (Warszawa) 1985, s. nlb.
MMXV
78
Daniel Muzyczuk
Zbigniew Libera ujawnia kolejny element niezbędny do zrozu
mienia przyczyn secesji Kryszkowskiego z „Tanga”. Jest nim, według
niego, konflikt z Janiakiem, którego Kryszkowski atakował „za pew
nego rodzaju tchórzostwo i racjonalną zapobiegliwość, za to, że nigdy
nie odda się całkowicie twórczości, nie rzuci się w otchłań […]” 15 .
Tchórzostwo owo miało polegać na niemożności opuszczenia wyzna
czonej przez „skupienie i ekstazę” mitologii sztuki. Radykalizm kon
cepcji Kryszkowskiego widać we wspomnianym w liście do Jóźwiaka
odrzuceniu działania „na czyjeś konto”. Artysta opowiada się za uwol
nieniem dzieła od sygnatury 16 . Kolejnym elementem jego programu
staje się odrzucenie instytucjonalnego systemu kultury. Z nazwy ugru
powania zostaje sama „zrzuta” jako synonim sposobu działania.
W cytowanym uprzednio tekście Nie miała baba kłopotu… Krysz
kowski pokazuje nam wyobrażone pole sztuki, w którym produkcja
odbywa się na zupełnie innych warunkach. Rynkowy obrót dziełami sztuki
(nawet poddany dość specyficznym warunkom w zarządzanej odgórnie
gospodarce PRL) staje się niemożliwy. Artysta zgodnie z programem
Osobistego punktu obserwacji i kształtowania flory twórczej jest uważnym
obserwatorem procesów technologicznych oraz rozwoju pozycji koncep
tualnych. Warto w tym miejscu nakreślić szersze pole zjawiska publikacji
artystów, które w latach siedemdziesiątych stanowiły dla wielu artystów
o orientacji konceptualnej sposób na wyjście z paradoksów rynku sztu
ki i związanego z nim fetyszyzmu towarowego. Lucy Lippard publikuje
w 1977 roku tekst zatytułowany The Artist’s Book Goes Public 17 . Jest on
pełną optymizmu wizją nowego odkrytego właśnie pola, będącego alter
natywą dla tradycyjnej dystrybucji sztuki i idei z nią związanych. W zało
żeniu tanie druki stały się wkrótce jednak – ze względu na aurę związaną
z edycją artystyczną i ograniczony nakład – przedmiotem pożądania
15
16
17
Gdzieś we mnie, tam głęboko jest jakiś sprzeciw na pęd z wszystkimi
w jednym kierunku, że chciałbym inaczej. Zbigniew Libera rozmawia
z Adamem Rzepeckim, w: Adam Rzepecki. Preferuję bardziej zrzutę
niż kulturę, red. Dawid Radziszewski, Małopolskie Centrum Kultury
Sokół, Nowy Sącz 2013, s. 54.
Dlatego elementem polityki autorskiej były częste zmiany redaktora
naczelnego (Mikołaj „Miken” Malinowski albo Jacek Kryszkowski, który
przy okazji dawał znać, że „kieruje sprawą z tzw. tylnego siedzenia”)
oraz tytułu czasopisma.
Lucy Lippard, The Artist’s Book Goes Public, w: Artists’ Books: a Critical
Anthology and Sourcebook, red. Joan Lyons, Visual Studies Workshop
Press, New York 1993.
79
Cześć czarnej sztuce
kolekcjonerów. Banu Cennetoğlu, turecka artystka zajmująca się książkami
artystów, diagnozuje tą sytuację następująco: „Dokonała się demokra
tyzacja dystrybucji i obrotu dziełami, dzięki której każdy artysta może
sam tworzyć i prezentować swoje prace bez galerii, instytucji, muzeów
i innych zależności strukturalnych. Jednak po tych 40 latach pewne dzieła
z tamtych czasów są horrendalnie drogie, są częściami kolekcji. Stworzony
został rynek obrotu autorskimi książkami artystycznymi, który kreuje
przecież dość specyficzny rodzaj fetyszyzmu. Dlatego sceptycznie podcho
dziłabym do mitu demokratyzacji dystrybucji dzieł sztuki” 18 . Kryszkow
ski zauważa ten proces i opisuje go na przykładzie dzieł konceptualnych
w cytowanym uprzednio tekście Nie miała baba kłopotu… Farmazon z cyklu
Sztuka zanieczyszcza środowisko, a performatywny wyraz pogardy dla
druków artystów ujawnia we wspomnianej aukcji, zorganizowanej wspól
nie z Adamem Rzepeckim, w ramach której za bezcen (licytacja dokony
wana była w dół) artyści sprzedali znajdujące się w ich kolekcjach dzieła
(jak również kilka falsyfikatów). Niesprzedane obiekty natomiast utopili
w Wiśle, odnosząc się dosłownie i zarazem żartobliwie do nieekologicznego
charakteru sztuki. Do listy powodów rozejścia się z „Tangiem” powinniśmy
więc dodać jeszcze jeden: niezgodę na ewolucję statusu magazynu z dyskur
sywnego źródła informacji ku obiektowi sztuki o zbiorowym autorstwie.
Jednocześnie artysta dalej uważa, że medium publikacji stanowi nadal
najwłaściwszy sposób komunikacji poprzez sztukę. Dyskusja z Jóźwiakiem
dotyczyła również znaczenia pojęcia „zrzuty”, która była podstawą dzia
łania nieformalnej grupy zawiązanej wokół Strychu i „Tanga”. Magazyn
Kultury Zrzuty ze względu na przyjętą metodę pracy był wręcz modelo
wym przykładem zrzuty jako podstawy wspólnotowego działania arty
stycznego. Kryszkowski rozumie ją jednak inaczej: „Zrzuta nie dostarcza
wyników w postaci, jakiej zwykło się oczekiwać. Konkrety o charakterze
rozdeptanego peta czy misternego cacka, jakie czasem lubią zmajstrować
uczestnicy jej wydarzeń, spełnić mogą rolę co najwyżej gadżetu w »wiedzio
nych dialogach«. Funkcja ich jest równie przypadkowa co bezsensowna,
jak kolor gaci, w których sprawcy dokonują swej kolejnej zrzuty. Próżno
oczekiwać tu konkretów, którymi zwykło wytyczać się wartości. Nienagan
na wytworność nawet najbardziej wulgarnych czy przepojonych mądrością
18
Przekraczanie granic strony. Daniel Muzyczuk rozmawia z Banu
Cennetoğlu, „Notes na 6 Tygodni”, 10.10.2010, http://www.funbec.eu
/teksty.php?id=98 (dostęp: 30.08.2015).
MMXV
80
Daniel Muzyczuk
dzieł, reżyseria spektakli, atrakcyjność ekwilibrystycznych popisów to sfe
ry nieosiągalne przez Zrzutę. Stąd tyle pretensji o jej miałkość, zwłaszcza
gdy nieprzyzwyczajona do bezpośrednich kontaktów ludność styka się łeb
w łeb z jej często męczącą i przerażającą atmosferą. Wymóg współdziała
nia w niej często skłania do ucieczki, gdyż dokonania zamarłe w taśmach,
obiektach, fotach czy dyplomach nie wykazują większej przydatności (jak
barwa gaci, o której już wspomniałem). A przecież taki dorobek połączony
z dobytkiem jest owocem wieloletnich starań i nieprzespanych nocy” 19 .
Taśmy zalane w gipsie z cytowanego MANIFESTU (o sztukę lat osiemdziesiątych w Polsce) to właśnie taka dokumentacja, którą skwitować można
jako „dorobek” – Ersatz będący tylko marnym cieniem po samej posta
wie oraz „dobytek” – błyskotka odwracająca wzrok od swojego źródła.
Jak robić rzeczy słowami?
Magazyny Kryszkowskiego miały być więc przede wszystkim nośnikiem
dyskursu, a nie zindywidualizowanych prac artystów, których status
obiektu artystycznego podkreślała sygnatura. Stąd większość ich obję
tości stanowiły nierzadko długie teksty, którym czasem towarzyszyły
strony w typie fold-out, wklejone zdjęcia lub inne materialne elementy
(o ich paradoksalnym statusie napiszę dalej). Nawet jeśli zmiana ta miała
charakter ilościowy, była wyraźna i zgodna z wyjaśnieniami potrzeby
powołania nowego periodyku. Tekst zamiast dzieła sztuki miał w peł
niejszym stopniu oddawać i kształtować postawy przedmiotów opisu,
jak i samego autora. Zastąpienie wytwarzania obiektów przez twórczość
literacką może sugerować, że Jacek Kryszkowski widział ratunek dla sztuki
w specyficznie pojętej ekfrazie. To pojęcie wywodzące się z klasycznej
retoryki oznacza literacki opis dzieła sztuki, którego pierwowzoru można
szukać w homeryckiej deskrypcji tarczy Achillesa albo w Obrazach Filo
strata Starszego. Przyglądając się ewolucji postawy wobec ekfrazy, W. T . J.
Mitchell wyróżnił trzy kluczowe etapy. Pierwszym z nich jest ekfrastycz
na indyferencja, która oparta jest na przekonaniu, że przekład mediów
wizualnych na język jest źródłowo niemożliwy, a słowa mogą co najwyżej
„cytować” obrazy. Ten stosunek przezwyciężony jest przez ekfrastyczną
nadzieję. Podmiot ją żywiący jest przekonany, że niemożliwość można
i należy przekroczyć, a poetyka jest w stanie stać się metaforą dla tego,
co widzialne. Ta droga zostaje ponownie zamknięta w trzecim etapie,
19
Jacek Kryszkowski, Pismo redaktorskie, „Halo Haloo” 1985, s. nlb.
81
Cześć czarnej sztuce
który Mitchell określa jako ekfrastyczny strach. To on dochodzi do głosu
w Laokoonie Gottholda Ephraima Lessinga, który powstał między inny
mi po to, aby umocnić granicę między mediami. Przyjrzyjmy się jednak
za Mitchellem ekfrazie w działaniu. Jest ona środkiem ustanawiającym
trójstopniową relację między 1) dziełem sztuki, 2) nadawcą i 3) odbiorcą.
Ten triangularny schemat wprawiają w ruch dwie czynności: 1) konwer
sja wizualnej reprezentacji na komunikat werbalny oraz 2) tłumaczenie
zwrotne odbywające się w umyśle słuchacza, który ma za zadanie przełożyć
reprezentację werbalną z powrotem na wizualną. Nietrudno zauważyć,
że w przypadku Kryszkowskiego nie może chodzić o mediację wizerun
ku lub obiektu. Tych w tematach artysty brakuje. Relacjonuje on raczej
wydarzenia, których nie traktuje jako dzieł sztuki samych w sobie.
Przykładem niech będzie najbardziej znana akcja artysty, czyli
Wyprawa do Rosji po Witkacego, którą Kryszkowski zrealizował razem
z Elżbietą Kacprzak i Mikołajem „Mikenem” Malinowskim. Historia jest
dobrze znana. Pod pozorem wyjazdu turystycznego trójka bohaterów
przedostała się do Jezior, będących obecnie częścią Ukrainy. Tam Krysz
kowski wykopał kości Witkacego, zmielił je i dodał w foliowych worecz
kach do 100 egzemplarzy swojego magazynu, który zawierał detaliczną
opowieść o wyprawie, mapę terenu z zaznaczoną marszrutą oraz 3 zdjęcia
poświadczające, że wydarzenie miało miejsce. Na pierwszym z nich
widzimy Kryszkowskiego i Kacprzak, na następnym artystę kopiącego
w grobowcu Witkacego, natomiast na ostatnim, zrobionym z tego samego
miejsca, artysta (stojąc cały czas w wykopanym przez siebie dole) trzyma
coś, co wygląda na kość. Relacji towarzyszy Rozmowa starca z przygłupem
zapisana w formie dialogu, w której następuje wymiana poglądów mię
dzy Witkacym i Kryszkowskim. Ten utwór wykorzystuje już wcześniej
upowszechnianą plotkę, że Kultura Zrzuty w latach osiemdziesiątych na
Strychu w Łodzi odnalazła Witkacego, który – wbrew oficjalnej wersji
głoszącej, iż popełnił samobójstwo 17 września 1939 – ukrył się i przeżył
co najmniej kolejnych czterdzieści lat. A więc wiarygodność łotrzykow
skiego eposu opowiadającego o losach ekspedycji zostaje od razu podwa
żona, a ilość materiałów dotyczących wyprawy wprowadza w tym większą
konfuzję. To działanie o tyle ważne, że jest w pełni świadomą operacją
na fetyszystycznych przyzwyczajeniach publiczności. Nie jest wynikiem
niezdecydowania, ale konsekwentnej strategii artystycznej. O powodach
przeprowadzenia całej akcji Kryszkowski pisze następująco: „Jak sądzili
śmy, sprowadzenie, jak i rozprowadzenie kośćca Witkacego wśród polskiej
ludności (po dwie łyżeczki zmielonego pyłu na każdego chętnego) uczyni
MMXV
82
Daniel Muzyczuk
zadość umęczonemu społeczeństwu. Pozbawi go kolejnej okazji do cha
rakterystycznej euforii połączonej z obchodami, do jakich niewątpliwie
doszłoby, gdyby narodowi pojętemu jako całość przekazano szkielet
utrzymany jako całość. W tym wypadku kościec nabrałby własności ogól
nej, stając się przy tym własnością szczególnie niczyją… A tak, posiadając
w domu tę odrobinę kostnego pyłu (torebka doczepiona jest do okładki
pisma), szczęśliwy właściciel zdobywa możliwości dotąd nieosiągalne.
Zbliża się do Witkacego w stopniu, jakiego nie zapewnią nawet będące
w domowym posiadaniu rękopisy mistrza czy jego kolorowane portre
ty… Trzymany w ręku kawałek Witkacego to przecież szczątek sprawczy,
który wraz z tą resztą organów zatraconych w procesach gnilnych gro
bowca czynił te podziwiane cuda. Powiedzmy nawet, że to Witkacy zwykł
stanowić o rzeczach, a nie rzeczy o nim” 20 . Zniuansowana gra pozwala
małej foliowej torebce z małą ilością białego proszku być czymś więcej
niż historia opowiadana przez artystę, a z drugiej strony – czymś zde
cydowanie mniej ważnym. Jej znaczenie tkwi bowiem tylko i wyłącznie
w narracji, to ona zarazem buduje i podważa wartość zawartości torebki.
Ponownie nie wypowiadając rzeczy wprost, artysta komentuje własną
działalność. Tym razem wyraźnie odnosi się do materialnego statusu
swoich wydawnictw. Jednym z zarzutów, które kierował w stronę „Tanga”,
był fakt, że pierwotnie wspólnotowe doświadczenie tworzenia zamie
nione zostało w „antologię” dzieł sztuki sygnowanych przez indywidu
alnych artystów. Pomimo dość dużego nakładu (czasem wynoszącego
nawet 200 kopii) magazyn stał się kolekcjonerskim obiektem, o który
starają się tak prywatne osoby, jak i instytucje publiczne (w jednym
z numerów periodyku Kryszkowskiego znajduje się relacja z perypetii
z próbami zainteresowania wydawnictwami okołozrzutowymi Ryszar
da Stanisławskiego – ówczesnego dyrektora Muzeum Sztuki w Łodzi).
Samo myślenie w kategoriach ekfrastycznych o pismach Kryszkow
skiego z 1985 roku pozwala zupełnie odrzucić obiekt. Magazyn wskazuje
bowiem na coś poza sobą jako ewentualny przedmiot sztuki, ale sytuuje się
jednak paradoksalnie w jej polu – jako rozciągnięty monolog obchodzący
obiekt, ale nigdy go nie dotykający. Obiekt będący sam w sobie farma
zonem. Warto tutaj przywołać również polityczny aspekt akcji artysty.
Zwłoki Witkacego nie zostały sprowadzone do Polski przez władze m.in.
20
Jacek Kryszkowski, Podróż do Rosji po Witkacego, „Hola Hoop” (Warszawa)
1985, s. nlb.
83
Cześć czarnej sztuce
z powodu jego zajadłej antykomunistycznej postawy. Kryszkowski doko
nał politycznej i bezprawnej prowokacji. Według relacji zależało mu na
nagłośnieniu jego działania i oczekiwał procesu. Władze jednak albo nie
dostrzegły tego aktu, albo postanowiły
go zignorować. Publikacja materiałów
może być więc postrzegana jako zezna
nie będące w istocie samooskarżeniem,
które dodatkowo zaopatrzono w dowód
rzeczowy. Oba te elementy wskazują
jednak na źródłowy akt, będący w poję
ciu artysty działaniem artystycznym.
Niewątpliwie Kryszkowski jest świado
my ograniczeń wypowiedzi ekfrastycz
nej, stąd rzeczony woreczek, zdjęcia
i mapa okolicy. Jednocześnie jednak
to właśnie opis sytuacji czyni z czytel
nika wspólnika przestępstwa i tutaj
tkwi charakterystyczna dla tego okresu
twórczości nadzieja ekfrastyczna.
Jeśli ekfraza jest częściowym
Jacek Kryszkowski,
remedium na strach przed mediacją, to
okładka „Hola Hoop”,
warto się zastanowić, jak Kryszkowski
1985, wystawa Trzebazawykorzystuje obrazowość swej prozy.
laćdużotaśmmagnetofonowychwgipsie, Goldex
Za Rancière’em możemy opisać sto
Poldex, Kraków, 2012,
sowane do poezji pojęcie malarskości
fot. Daniel Rumiancew
następująco: „Po pierwsze, słowo pozwa
la, dzięki narracji i opisowi, widzieć
nieobecną widzialność. Po drugie, pozwala ono widzieć coś, co w ogóle nie
należy do domeny widzialności, wzmagając lub ukrywając wyrażenie idei,
pozwalając odczuć natężenie lub osłabienie emocji” 21 . Ekfraza staje się więc
maszyną do odsłaniania i zakrywania tego, co niekomunikowalne poprzez
obraz (tutaj właściwsze byłoby wykorzystanie figury obiektu jako medium
obrazów). Pozostaje jednak medium komunikacji. Należałoby zapytać, kto
jest odbiorcą. Mitchell wyobraża sobie ekfrazę jako mediowanie
21
Jacques Rancière, Los obrazów, w: idem, Estetyka jako polityka, przeł.
Julian Kutyła, Paweł Mościcki, Wydawnictwo Krytyki Politycznej,
Warszawa 2007, s. 51.
MMXV
84
Daniel Muzyczuk
pozbawionego głosu przedmiotu wypowiedzi pomiędzy wyposażony
mi we władzę podmiotami. Jednym słowem, ekfraza jest sposobem na
objęcie władzą obcego. W przypadku Kryszkowskiego mamy jednak do
czynienia z nieobecnością przedmiotu. Inny, który domaga się transla
cji, nie istnieje, triangularna struktura jest pozbawiona tradycyjnego
miejsca oparcia. W cytowanym już tekście, stanowiącym odpowiedź na
tekst Jacka Jóźwiaka, artysta odnosi się bezpośrednio do istnienia owej
instancji. „Potrzeba uporządkowania zrzuty przylazła więc z zewnątrz.
Gdy czytam paszkwil Jóźwiaka, mam nieodparte wrażenie, że nie
pisze on wyłącznie do mnie. Ten list wyraźnie obserwuje ktoś »trzeci«,
»postać« niesłychanej wagi dla Jóźwiaka. On nie pisze o współdziała
niu, o zrzucie, której moglibyśmy dokonać, a boleje nad losem wytworu,
którego ocena w kulturze (przez tę osobę »trzecią«) obniża swą wartość
w wyniku mych niecnych występków. […] Jóźwiak szuka »arbitra«, dążąc
do morderczego Tanga z obserwatorami, chcąc znaleźć u nich potwier
dzenie swych racji. Wysiłek przenosi na zewnątrz grupy, na bezlitosne
»kulturowe oko«, w sferę walki o sukces” 22 . Trzeci, którego Kryszkowski
widzi jako prawdziwego adresata listu Jóźwiaka, nie jest jednak innym
z komunikacyjnego schematu ekfrazy. Jest raczej zespołem reguł kon
stytutywnych dla pola sztuki; elementem zewnętrznym wobec Kultury
Zrzuty, projektowanym przez Jóźwiaka na grupę siłą przyzwyczajenia.
Niewątpliwie jednak obiekt artystyczny jawi się Kryszkowskiemu jako
zwornik, który umożliwia działanie tego układu zapewniającego aksjo
logię i raison d’être samego pola. Ekfrastyczny przedmiot opisu zostaje
połączony w jedno z instancją fundującą funkcjonowanie sztuki w ogóle.
Cześć czarnej sztuce
Warto się zastanowić, jaki jest sens tej przemiany obiektu w pole i sztuki
w literaturę. Rozwiązanie możemy odnaleźć, badając, jaki użytek z poezji
Stéphane’a Mallarmégo robi Marcel Broodthaers. Dla belgijskiego artysty,
podobnie jak dla Kryszkowskiego, kluczowym zagadnieniem dla pro
dukcji artystycznej było uprzedmiotowienie. Możemy to zaobserwować
w najbardziej znanej pracy Broodthaersa Musée d’Art moderne, Département des Aigles, Section des Figures, która została pokazana publiczności
w Kunsthalle w Düsseldorfie w 1972 roku. Rachel Haidu i Dirk Snauwert
widzą w zastosowaniu witryn ujawnienie procesu uprzedmiotowienia
22
Jacek Kryszkowski, Redaktorskie, op. cit.
85
Cześć czarnej sztuce
poprzez fetyszyzację 23 . To one są widzialną emanacją instytucji muzeum,
ale również szerszych procesów. Haidu ujmuje to następująco: „Witryny
łączą porządek i taksonomię, czytanie i wiedzę z imperializmem i kolo
nializmem” 24 . Symbolizują więc prowadzony z pozycji Foucaultowskiej
wiedzywładzy dyskurs podporządkowujący obiekty logice historii i ryn
ku. Poprzez podkreślenie ich materialności budują ich wartość wymienną
i narracyjną. Są więc widomym elementem systemu dystrybucji. To ten
element w twórczości Broodthaersa zafascynował Setha Price’a i dlatego
cytat z belgijskiego poety i artysty otwiera jego esej zatytułowany Rozproszenie 25 : „Definiowanie artystycznej aktywności ma miejsce przede
wszystkim na polu dystrybucji”. Ponieważ zagadnienie kontroli artysty
nad dystrybucją własnej twórczości stanowi podstawowy problem arty
kułu Price’a, śledzi on sposoby jej konceptualizacji u różnych artystów
awangardowych i neoawangardowych. Pisze: „Dystrybucja stanowi obieg
lektury, dlatego stanowi ogromny subwersywny potencjał w konfrontacji
z instytucjami kontrolującymi definicje kulturowego znaczenia. Rozpo
znanie oraz kontrolę czasowego wymiaru obiektu. Duchamp wprowadził
w obieg pojęcie fontanny w sposób, który stał się jedną z założycielskich
scen sztuki; przeistoczyło się ono z prowokacyjnego objet d’art w, jak
Broodthaers określił swoje Musée des Aigles: »sytuację, system zdefinio
wany przez obiekty, przez inskrypcje, przez różne formy działania«” 26 .
Nasz problem dotyczy jednak sposobu przejścia od poezji ku
sztukom wizualnym u Broodthaersa i powodów, które ten ruch spowo
dowały. Jeśli porównamy witryny, które są elementem systemu sztuki,
czy też kultury w ogóle, do czarnych pasów zakrywających kolejne wersy
Rzutu kośćmi Mallarmégo, to przyczyny odejścia od literatury stają się
jasne. Jacques Rancière zauważa, że Broodthaers doprowadza poemat
Francuza do radykalnego dopełnienia zawartej w nim obietnicy. Pisze
on: „Uplastycznienie wiersza jest operacją artystyczną, która inscenizuje
uprzedmiotowienie. […] Jest ona oparta na użyciu poetyki Mallarmé
go (uprzestrzeniająca władza słówidei, która kwestionuje plastyczne
23
24
25
26
Zob. Rachel Haidu, The Absence of Work: Marcel Broodthaers 1964–
1976, MIT Press, Cambridge, Mass., 2010; Dirk Snauwert, Musée d’Art
Moderne, Département des Aigles, Section des Figures, 1972, „The Artist
as Curator” 2014, nr 5.
Rachel Haidu, op. cit., s. 223.
Seth Price, Rozproszenie, przeł. Marcin Czerkasow, „Punkt”, nr 15, s. 194,
http://www.punktmag.pl/punkt-15/ (dostęp 30.08.2015).
Ibidem, s. 204.
MMXV
86
Daniel Muzyczuk
przywileje form) do skonfrontowania jej władzy, która zmienia znaki
wymiany w rzeczy. Na tablicy kreślarskiej zdolność słów do fabrykowa
nia przestrzeni może zostać utożsamiona z czymś odwrotnym, swoim
własnym sobowtórem: utowarowieniem znaków stających się rzeczami
oraz rzeczy stających się znakami” 27 . Według Rancière’a Broodthaers
porzuca literaturę dla sztuk wizualnych, ponieważ krytyka ekono
mii opartej na utowarowieniu wobec braku point de capiton w postaci
obiektu w poezji nie mogła być doprowadzona do logicznego końca.
Kryszkowski swoją decyzją o poświęceniu się pisaniu zamiast
produkcji obiektów wraca do decyzji Broodthaersa i stara się odwrócić bieg
wydarzeń i zaproponować inne rozwiązanie wynikające z Rzutu kośćmi
– to literatura ma wchłonąć sztuki wizualne, aby w ten sposób uniemoż
liwić ich fetyszyzację oraz dokonać opisu sposobu działania pola sztuki.
Będzie on jednak podążał za belgijskim artystą w swoim zainteresowaniu
zagadnieniem dystrybucji. Aby to zrozumieć, nie wystarczy przyjrzeć się
instruktywnemu przykładowi, jakim jest Podróż po Witkacego, ale potrak
tować całe przedsięwzięcie w formie periodyku jako niewczesny projekt
zapowiadający współczesne próby wyjścia z impasu, w którym znalazła się
sztuka postkonceptualna oraz zarażone fetyszyzmem towarowym publi
kacje artystów. Do pewnego stopnia renegocjacją znaczenia dystrybucji
jako krytycznej procedury był magazyn „Dot Dot Dot”, wydawany od 2000
do 2010 roku najpierw przez Stuarta Baileya i Petera Bialka, a następnie
od 2006 roku redagowany przez kolektyw Dexter Sinister, w skład którego
wchodził Bailey i David Reinfurt. Słowa, którymi w artykule podsumowu
jącym tę działalność używa do jej opisu Saul Anton, można z powodzeniem
zastosować również do magazynu Kryszkowskiego: „Należy zauważyć,
że jako magazynjakoforma, »krytyka instytucjonalna« powraca do swej
ziemi ojczystej – domeny języka i druku, w której nie przypomina już gale
ryjnej i muzealnej »krytyki instytucjonalnej«. W rozszerzonym polu języka
i czcionki tekst wydaje się działać na poziomie bezpośrednio opisowym czy
też narracyjnym i nie jest już dłużej ograniczany przez powinności kry
tycznego osądu, periodyzacji itp.” 28 . Właśnie taki, nieskażony przez
27
28
Jacques Rancière, The Space of Words: From Mallarmé to Broodthaers,
w: Un coup de dés. Writing Turned Image. An Alphabet of Pensive
Language, red. Sabine Folie, Generali Foundation, Wien; Walther König
Buchhanlung, Köln, 2008, s. 211.
Saul Anton, Propositions and Publications: On Dexter Sinister,
w: „Afterall. A Journal of Art, Context and Enquiry” 2011, nr 27, s. 18–19.
87
Cześć czarnej sztuce
instytucję sztuki poziom krytyki instytucjonalnej osiąga Kryszkowski
dzięki powiązaniu produkcji dyskursu z autonomicznymi metodami
dystrybucji. Pojęcie autonomii sztuki to jeszcze jedno zagadnienie, które
ulega w czasie tego procesu przekształceniu. Nie chodzi już tutaj o Green
bergowską czystość sztuk, ale wobec źródłowego braku przedmiotu
w całym procesie budowanym przez artystę celem staje się raczej trans
formacja procesu dystrybucji w podstawową metodę artystyczną. Owej
dystrybucji mają podlegać nie przedmioty, a postawy. Są one nie tylko
opisywane, ale w trakcie tego działania również ulegają transformacjom.
Kryszkowski twierdzi, że mogą one żyć tylko i wyłącznie w farmazonie,
który opowiadając o jednym, właściwie wyraża coś zupełnie innego – to,
czego nie da się ująć w słowach, a można jedynie obchodzić. Praca pozba
wionej jednego z punktów oparcia ekfrazy przekształca się z aktywności
budującej stosunek podległości w metodę krytyczną ujawniającą reguły
konstrukcji pola. Odsłanianie poprzez zakrywanie postawy to również
cecha charakteryzująca zdiagnozowany przez Borisa Groysa pęd ku
self-designie artystów 29 . Kryszkowski znów staje się prekursorem, tym
razem wobec współczesnej konstrukcji podmiotu artystycznego jako
niezbywalnego, a może najważniejszego elementu każdego dzieła sztuki.
Martwy przedmiot sztuki
Krótkotrwałe przedsięwzięcie Jacka Kryszkowskiego może być uznane
za porażkę ze względu na osadzenie na konkretnej scenie artystycznej
oraz ograniczenia w postaci nakładu i bariery językowej. Instytucja sztuki
i reguły tego pola nie mogły zostać zakwestionowane przez tak ograniczone
działanie. Niemniej jednak może być obecnie uznane za niezwykle cieka
wą propozycję nie tylko o potencjale krytycznym, ale również jako próbę
radykalnej zmiany sposobów produkcji artystycznej. Tak pojęty, oparty na
badaniu i kreowaniu metod dystrybucji projekt wydaje się jednakowo aktu
alny zarówno obecnie, jak i w momencie powstania, w zupełnie innej rzeczy
wistości społecznopolitycznej. Kryszkowski dokonał w końcu dość trafnej
diagnozy ograniczeń projektu konceptualnego, który ciągle stanowi podsta
wę rozumienia tego, czym jest sztuka współczesna. Postawy, które stawiał
w szeregu swoich bezpośrednich mistrzów, stanowią nadal odstępstwa
29
Boris Groys, Self-Design and Aesthetic Responsibility, „e-flux journal”
nr 7, 06/2009, http://www.e-flux.com/journal/self-design-and
-aesthetic-responsibility/ (dostęp 30.08.2015).
MMXV
88
Daniel Muzyczuk
od reguł gry. Jest wśród nich Andrzej Partum i Anastazy B. Wi
śniewski. Obu w poświęconych im artykułach uśmiercił, opowiadając
o nich, jakby nie żyli w momencie pisania. Czyżby była to powieść
o postawie budowana za pomocą radykalnej interpretacji pojęcia
„śmierci autora”? Apoteoza wzniesiona została za pomocą epitafium,
tak jakby projekt Kryszkowskiego był z góry spisany na porażkę.
Tak postawiony akcent wskazuje na jeszcze jeden aspekt twórczości
Kryszkowskiego, którego przejawem są wspomniane śmierci za życia. Była
tutaj już mowa o dwóch funeralnych obiektach, z których jeden jest kamie
niem nagrobnym Bakunina, a drugi stanowi nienaturalnie małą trumnę
zaopatrzoną w personalia artysty. Motyw grobu siłą rzeczy pojawia się
w również w relacji z wyprawy po Witkacego. Ta obsesja wydaje się mieć
jednak mieć również znaczenie konceptualne. Po pierwsze, wydaje się, że
artysta w romantycznym duchu stosuje śmierć jako metodę na heroizację
postawy. Wiśniewski, Partum czy sam Kryszkowski stają się dzięki temu
nie tylko poetami wyklętymi, ale wręcz bohaterami poległymi na polu walki
z kulturą. Ten motyw zdaje się mieć zresztą więcej wspólnego z twórczością
innego mistrza negatywności, Guy Deborda, niż z narracjami kształtują
cymi narodową tożsamość poprzez przywołanie obrazu przelania niewin
nej krwi. Jak wskazuje Paweł Mościcki, dla autora In girum imus nocte et
consumimur igni heroizacja najbliższego kręgu znajomych miała na celu
również kreację specyficznej polityki historycznej opierającej się kulturze
spektakularnej. Pisze on: „Debord jako historyk własnych poczynań tworzy
więc narracje, które funkcjonują na obcych terytoriach, niczym niewy
krywalni dla wroga zwiadowcy. Zbierane przez niego ślady intensywnej
przyjaźni i efemerycznych działań na rzecz innego obrazu życia tworzą
tradycję nieuchronnie utraconą, balansującą na granicy istnienia i nieist
nienia, ale właśnie dzięki temu zawierającą w sobie skarb innej historii,
której nie można już zapomnieć” 30 . W końcu Osobisty punkt obserwacji
i kształtowania flory twórczej miał z założenia zajmować się opisem, który
nadaje swojemu przedmiotowi formę. Kryszkowski niczym społeczny
konstruktywista nie wierzy w istnienie struktur, które obserwuje, dopóki
nie staną się one „czynem” poprzez proces relacji i translacji. Odkrycie
nowego użycia ekfrazy splata się tutaj z próbą odkrycia takiego miejsca
widokowego na przywołanej uprzednio plaży, które będąc na terenie wroga,
30
Paweł Mościcki, My też już mamy przeszłość. Guy Debord i historia jako
pole bitwy, Fundacja Bęc Zmiana, Warszawa 2015, s. 178.
89
Cześć czarnej sztuce
jest jednocześnie poza jego władzą – autor dokonuje tego poprzez wynale
zienie czasu łotrzykowskoheroicznego, w którym osadza siebie i swoich
wspólników. Jednoczesne zadanie śmierci sięga jednak poziomu wyżej,
z którego triangularny układ ekfrazy jest również lepiej widoczny. Kształ
towanie flory twórczej to w końcu proces nadawania nazw, unieruchamia
nia obiegu materii w sztywnych formach, osadzanie go w kryptach czy
wręcz muzeifikacja w duchu Broodthaersa. Kryszkowski zdaje sobie sprawę
z ambiwalencji swojego zadania i dlatego pozwala przedmiotom swojej
refleksji na egzystencję pomiędzy życiem i śmiercią – dostrzeganie w posta
wie jednocześnie stałości i ciągłego stawania się. Właśnie dlatego relacji
z ekshumacji Witkacego towarzyszy rozmowa z nim. Dlatego też teksty
artysty przybierają tak nieortodoksyjne formy – poprzez częstą stylizację
na język mówiony stają się relacją naocznego świadka utrzymywania ostat
niej awangardowej formacji w stanie sztucznie ożywionej martwej materii.
MMXV
90
Daniel Muzyczuk
All Hail to Black Art:
The Writings of
Jacek Kryszkowski
The article focuses on a brief moment in the
practice of Jacek Kryszkowski when in 1985
he withdrawed his input from Tango magazine published collectively by a group of neodadaist artists. The decision was based on
a conclusion that the Pitch-In Culture in which
he was previously involved was not radically
changing the field of art because it was sill
based on commodity fetishism. Kryszkowski
founded a magazine with a different title
where he mainly published his own articles
of diverse structure and contents. Kryszkowski tried to substitute ‘object making’ with
‘description of attitude’ which he considered
the proper work of art. This was an implementation of his idea of a Personal Point of
Observation and Shaping Artistic Flora as
artistic practice that worked within and on
the institutional framework of art.
The gesture of withdrawal from
art in favour of writing is juxtaposed in the
article with the contrary move of Marcel
Broodthaers. A specific elegiac tone of
some of his 1985 writings also suggests that
he employed a special historical politics that
was similar to effects used by Guy Debord
to reclaim ‘spectacular time’. The article
thus reveals Kryszkowski as an artist conscious of reification processes and inventive
in terms of creating new types of distribution of art and ideas on art, thereby trying
to find new possibilities for art creativity in
a postconceptual era.
Daniel Muzyczuk – kurator w Muzeum Sztuki w Łodzi. Zrealizował
m.in. projekty: Long Gone Susan
Philipsz, Poszliśmy do Croatan
(wraz z Robertem Rumasem),
Fabryka Mariusza Warasa
i Krzysztofa Topolskiego, MORE IS
MORE (wraz z Agnieszką Pinderą
i Joanną Zielińską), Melancholia
sprzeciwu (wraz z Agnieszką Pinderą), Spojrzenia 2011, Dźwięki elektrycznego ciała (wraz z Davidem
Crowleyem) oraz Prolegomena do
nauk ekonomicznych prowadzonych
od kuchni. Trzydzieści lat Galerii Wschodniej. Kurator Pawilonu
Polskiego na 55. Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Wenecji.
Zwycięzca (z Agnieszką Pinderą)
konkursu im. Igora Zabla w 2011
roku. Wykładał na Akademii Sztuk
Pięknych w Gdańsku. Od 2015
wiceprezes polskiej sekcji AICA.