W armii złych krasnoludów zawsze najbardziej lubiłem trzy oddziały. Kawalerię, będącą dziwną wersja centaurów, artylerię, prawdziwie okrutne maszyny oraz garłaczników. Z nie-krasnoludzkich formacji uwielbiałem orki a jeszcze bardziej orki na dzikach, których jednak kiedyś w krasnoludach nie było.
Kawaleria i golemy to były pierwsze powody dla których zacząłem armię. Obie formacje był w zestawie startowym. Razem z gargulcami. Garłącznicy mi się nie do końca podobali ale kiedy zamówiłem 2 zestawy, nowych wzorów i starych, które udało się kupić w dobrej cenie na aukcji, zmieniłem zdanie. Zwyczajnie padłem ofiarą klasycznej pułapki słabo pomalowanych figurek na stornie producenta (wtedy były to jeszcze stary modele i stare malowanie). Teraz to jeden z moich ulubionych zestawów. Jest to hybryda plastikowych, krasnoludzkich strzelców i metalowych dodatków. Rąk z garłaczami i głów o fantastycznie wyglądających hełmach. Dzikie psy, świnie i smoki. Cudo.
Strzelców tych mam całą hordę, czyli oddział o formacie 40x8cm ale dzisiaj pokażę Wam tylko jego połowę. Regiment. Z garłacznikami mam ten problem, że nie podoba mi się budowa 2ch strzelających szeregów a musiałbym tak zbudować oddział, gdybym użył wszystkich posiadanych modeli. Nie chciałem jednak tego robić. Nie z modelami z taką bronią. Strzelanie siekańcami nad ramieniem towarzysza broni uważam za mocno niekomfortowe. Dlatego postanowiłem, przy zachowaniu legalnej ilości modeli na podstawkach, zrobić spory element sceniczny, który będzie rekompensował płytsze szeregi strzelców. Znowu dzięki pomocy Gobosa, który wyciął mi w HDF przygotowane przeze mnie rysunki frontu świątyni, zrobiłem przy użyciu kolumienek do budowy piętrowych tortów (sic!), zrujnowaną kolumnadę tympanonu jakiejś starożytnej świątyni. Między kolumnami ustawiłem w roli dowódcy zdobyczny model, który dołączony był do artylerii kupionej na aukcji. Model G-W załoganta z Earthshaker'a, którego ktoś używał w kupionym przeze mnie zestawie Death Rocket. Model ten ma inny kształt hełmu i nie bardzo pasował do załogi wyrzutni rakiet. Nadawał się jednak doskonale na kapitana, który z wysoka dowodzi strzelcami.
Budowa modeli nie wymagała nazbyt wiele pracy ale przy łączeniu, zwłaszcza starych wzorów metalowych rąk z plastikowymi korpusami, musiałem posiłkować się green stuff'em. Nowe wzory pasują bardzo dobrze.
Modele malowało się świetnie. Kolorystyka, jakiej użyłem jest mi znajoma i nie wymaga wiele czasu a efekt jest bardzo przyjemny. Najlepsze w tym modelach, poza samą bronią, są cudowne hełmy. Rogi, pyski psów i świń, smocze łby.
Na stole bitewnym oddział ten spisuje się bardzo dobrze. W armii nie mam, poza maszynami, jednostek strzeleckich o dużym zasięgu ale mam kilka, które posługują się tzw. Breath Weapons, czyli miotaczami ognia czy śrutu. Jest to broń o dużej ilości ataków, która potrafi strzelać po ruchu i do osłoniętych celów bez ujemnych modyfikatorów, więc doskonale się nadaje jako wsparcie do powolnej linii obsydianowych golemów. Jeśli pilnujemy naszych strzelców, potrafią w sposób ciągły zadawać straty wrogim oddziałom.
Przyznam, że jestem bardzo zadowolony z tego oddziału. Jak się Wam podoba?