- TK-421 słyszysz mnie?
- …
- TK-421 odpowiedz.
- …yyy…mam zakłócenia w radioodbiorniku
Cały oddział Szturmowców wpatrywał się we mnie, jak w jakiegoś
idiotę. Siedziałem na skrajnym fotelu w transportowcu Delta
Dx-9, opuszczając tą zapyziałą planetę pełną piachu. A ja nie lubię piasku. Jest szorstki, twardy i irytujący. W dodatku wszędzie włazi. Nienawidziłem tamtych
zwiadów. Po kilku godzinach piach miałeś wszędzie. Na początku wydaje ci się,
że pancerz uchroni cię przed wszystkim, co jest na zewnątrz, ale w
rzeczywistości tak nie jest. W rzeczywistości nie chroni cię przed niczym.
Tatooine ssie, mówię wam...
- TK-421 ściągnij hełm – ściągnąłem – a teraz jak mnie
słyszysz? Napraw w końcu ten cholerny odbiornik! A poza tym to prowadzisz zwiad w następnej lokalizacji – zobojętniałym wzrokiem odprowadziłem dowódcę kierującego się do kokpitu. Świetnie... wadliwy sprzęt i dowództwo, dzień zaczyna się w pytę
atrakcyjnie. Niestety, jako aspirujący do awansu nie miałem żadnego, pieprzonego wyboru...
W dodatku po fiasku na planecie-zasranego-piachu
lecieliśmy na kolejną zapyziałą dziurę szukać rebeliantów – Sceryl? Co to
kurwa za planeta? Nie ma takiej planety! A jednak tam lecimy i to ja prowadzę
tych garnkogłowych "mistrzów celności". Wywiad donosił ostatnio, że duża grupa rebeliantów zbiera się na Tatooine, wcześniej mieli zbierać się na Jedha. Tylko, że
jak tam dolecieliśmy, to planeta była rozjebana. Nie żartuję, dosłownie: ROZJEBANA!
Kto wysyła oddziały na planetę w piździec rozpieprzoną?! No pytam się, i to w
dodatku sam siebie pytam.... Natłok myśli... taka moja typowa przypadłość przed stresującą
misją. Planeta, o której nikt nie słyszał. Zero wiadomych, same niewiadome. Czy
ona w ogóle istnieje? Co będzie tam na nas czekać? Pewnie nic. Zero Rebelii. Co
następne – Dantooine? - Roześmiałem się na głos. Kilka "garnków" obróciło czarne oczodoły
w moją stronę. Zignorowałem ich. Niech myślą, że jestem walnięty, tak jest nawet lepiej.
- Dolatujemy! Wychodzimy z nadświetlnej. Przygotujcie
się do lądowania! – usłyszeliśmy głos dobiegający z kokpitu.
- Słyszeliście barany! – wykrzyknąłem do siedzących żołnierzy – Przygotować się do lądowania! – Założyłem z powrotem
hełm. Słuchawka odbiornika trzeszczała jeszcze bardziej niż poprzednio – Pieprzony piach. Nie lubię piasku...
Transportowiec wszedł w atmosferę Sceryl i wkrótce
potem zbliżył się do jej powierzchni. Poczuliśmy wstrząs towarzyszący lądowaniu. Pojazd usiadł, wrota
zaczęły się otwierać. Cztery oddziały Imperialnych Szturmowców stały na nogach w gotowości bojowej – ha, ha, ha, a to dobre sobie - żeby wybiec na zewnątrz. I tak zrobiliśmy – Naprzód!
Planeta była szara, pełna pyłu… kurwa… w oddali
mieniła się od mnóstwa jakiegoś niebieskawego gówna...
- Genialnie, uwielbiam takie niespodzianki. Na pewno będziemy
się świetnie bawić!
- Fuck! Rebel scum!